20 kwietnia 2015

Wibo Boom Boom recenzja

W ostatnim Joy boxie dostałam tusz do rzęs Wibo Boom Boom. Byłam dość zaciekawiona tym, czego mogę się po nim spodziewać, w końcu jest to dość tania firma. Od początku miałam nadzieję, że to , że coś jest tanie, nie oznacza, że jest gorsze. Chciałam się dowiedzieć czy tusz wibo to genialny produkt w którym się zakocham czy bubel, którego już nigdy więcej nie użyje?






Opis producenta:

Maskara nadbudowuje rzęsy nadając im objętość w rozmiarze XXL. Silikonowa szczoteczka precyzyjnie je rozczesuje i modeluje, zapewniając efekt sztucznych rzęs. Kremowa formuła zapobiega sklejaniu. Nadaje rzęsom miękkość i sprężystość.



 Opis producenta zachęca, prawda? Przecież każda z nas marzy o rzęsach o długości XXL.
Zanim wypróbowałam tusz, trochę się zaniepokoiłam, ponieważ nie przepadam za tego typu szczoteczką. Stwierdziłam jednak, że dam mu szansę, a co. 


Gdy tylko pomalowałam.... szok! z 5 rzęs zrobiła się jedna. Wyglądałam, jakbym nie miała ich prawie w ogóle, jak jakaś postać z kreskówki z kilkoma grubymi włoskami. Tusz okropnie mi skleił rzęsy, a w dodatku nie spełnił obietnicy i nie wydłużył ich. Mimo moich usilnych starań, rzęsy pozostały w fatalnym stanie i nie udało się mi ich uratować. Postanowiłam jednak nie zmywać go na jakiś czas i zobaczyć jak z trwałością. Tutaj także produkt całkowicie poległ. Po dwóch godzinach trzeba było czyścić twarz z osypującego się, zaschniętego tuszu.

Jak już się pewnie domyśliłyście, kupując wyżej opisany tusz, wyrzucacie pieniądze w błoto. Nie warto inwestować w niego nawet tych 11 złotych. 




Pozdrawiam,
Adkaa


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz